Wstałam dzisiaj rano, jak zawsze. Powędrowałam do kuchni, a za oknem biało. Spadł śnieg i taki drobny sypie cały czas. Trzeba zatem się cieplutko ubrać. Z szafy wyciągnęłam sweter, nie tylko dla siebie, ale również dla mojej psiny. Jej też musi być ciepło podczas buszowania po śniegu.
Dzisiejszy poranek był zatem motywacją do pokazania sweterków mojej Jessy. Pierwszy z nich (ten po prawej na zdjęciu) zrobiłam trzy lata temu.
Wracając z egzaminu z elektroniki wstąpiłam do pasmanterii, kupiłam 5 motków włóczki (ciemny fiolet). Tak! Kupiłam stanowczo za dużo. Po powrocie do domu wymierzyłam psinkę, nabrałam oczka na stare druty, które miałam w domu i zaczęłam dziergać golfik ściągaczem. Nie robiłam na okrągło, nie zrobiłam również żadnej próbki. Golfik okazał się być za szeroki, a druty się urwały. Po nowe druty wybrałam się następnego dnia. Zaś to, co zrobiłam do tej pory zostało później zeszyte na zakładkę, w celu dopasowania rozmiaru.
Nie przyszło mi wtedy do głowy, żeby ten początek spruć. Przecież włożyłam w to tyle pracy. Ciężko szło robienie oczek prawych, o lewych nie wspomnę. Palce bolały i miałam dość. Ale dziergałam dalej. Powstały dalsze części sweterka. Szło mi coraz lepiej, aż skończyłam. Jessy mogła wyjść na śnieg w ubranku.
Robić oczka prawe i lewe nauczyła mnie mama. Miałam wtedy jakieś siedem, może osiem lat. Ten sweterek to był projekt, jaki zrobiłam po kilkunastu latach przerwy bez dziergania. Tak to się u mnie zaczęło. Znalazłam swoje hobby.
Minął rok i przyszła kolejna zima. Moja psinka nie może mieć tylko jednego sweterka. Do drugiego zabrałam się o wiele staranniej: próbka, obliczenia, kartka na notatki. Przesadziłam kolejny raz z ilością zakupionej włóczki (biała z przeplataną czarną nitką). Z jej resztek powstała moja pierwsza chusta, jakieś wprawki mitenek i rękawiczek, próba pierwszej czapki i serweta robiona na drutach.
Ale wróćmy do sweterka. Jego całość robiłam ściągaczem na drutach 3.0 [mm]. Zaprezentuje go sama Jessy.
Następna zima, to kolejny sweterek; piękny fioletowy we wzór z warkoczami. Powstał na bazie notatek do poprzedniego sweterka. Wcześniej jednak trochę się zeszło na przypomnieniu, co i gdzie w tych notatkach zapisałam.
Po odszyfrowaniu treści powyższej kartki i zrobieniu (prawie) porządnej próbki, zrobiłam ten sweterek. Po zrobieniu kilkunastu zdjęć udało mi się uchwycić kolor niemal idealnie.
W tym roku, na chwilę obecną, sweterka nie planujemy. Gdyby jednak śnieg sypał do maja…
Świetne sweterki, Jessy mrozy nie straszne ;-))
OdpowiedzUsuńBardzo lubi chodzić po śniegu, szuka czegoś do upolowania.
UsuńKapitalne sweterki dla psinki robisz. Moja Tusia jest wielkim zmarzluchem i chętnie bym jej zrobiła sweterek, gdybym miała chociaż jeden, nawet zniszczony na wzór, a tak to nie wiem jak się do tego zabrać. Ty sobie wspaniale poradziłaś, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo proszę ale elegantka !
OdpowiedzUsuńKapitalne! Mam tylko jedno pytanie (po doświadczeniach z ubieraniem kota w kaftanik po operacji) - czy Twoja psina się daje w sposób cywilizowany ubrać, czy się awanturuje?
OdpowiedzUsuńJessy daje się ubrać w sweterek zawsze bez problemu.
UsuńJakież to ładne i psinka nie marznie! Pozdrawiam ( psiunię też! )
OdpowiedzUsuńWspaniałe sweterki! Twoja psinka pozuje idealnie w swoim pięknym ubranku :-) Teraz na pewno żadne mrozy jej nie straszne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecnzie.